Mój pierwszy kontakt z Robinsonem wyglądał dosyć dziwnie: kolega przyniósł pudło z grą, zaczął rozkładać na stole poszczególne elementy (natychmiast wzbudzając zainteresowanie reszty), co zajęło dość sporo czasu, po czym oświadczył, że tak właściwie to nie zna jeszcze za dobrze zasad, więc da nam instrukcję i niech każdy przeczyta sobie kilka stron z opisem przykładowej rozgrywki. Oczywiście nikomu nie chciało się tego robić, więc chwilę później kolega wkładał planszę, karty i stosy żetonów z powrotem do pudełka. Po jakimś czasie pożyczył mi tę grę i powiedział, żebym to ja zapoznał się z zasadami. W takich sytuacjach prawie nigdy nie potrafię się zmobilizować (pożyczona w podobnym celu Zimna Wojna od wielu miesięcy leży na półce i zbiera kurz) – jeżeli nie mam poczucia, że gra jest moja, nie chce mi się poznawać reguł. Po kilku tygodniach oddałem Robinsona i temat ucichł. Mniej więcej w rocznicę zakupu gry zapytałem kolegi, czy nie chce jej sprzedać, skoro i tak pewnie jej nie ruszy. I sprzedał. Za 100zł. Tego właśnie potrzebowałem: niedługo potem po raz pierwszy spróbowaliśmy wydostać się z bezludnej wyspy. [całość na blogu Planszokalipsa]
22/2025 (24): Moon Knight Jeda MacKaya | Noir Burlesque | Hollow Knight:
Silksong | Superman 2025 [podcast]
-
Czy terapia pomaga Moon Knightowi? A czy pomagają mu scenariusze Jeda
MacKaya? Jak wymawiać Noir Burlesque? Czy można przejść Silksonga mając
prawie 40 l...
3 dni temu


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz